W połowie października, będąc nad jeziorem, zauważyłem dosyć nisko lecący klucz gęsi. Po sposobie lotu domyśliłem się, że mają zamiar siadać na wodzie. Pojechałem w pobliże miejsca, gdzie mogły być. Kiedy doszedłem do linii brzegu, rosnące trzciny nie pozwalały na obserwację. Po chwili, z nieznanego mi powodu, kilka ptaków poderwało się w powietrze i zniknęło za drzewami pobliskiego lasanka. To była wskazówka, gdzie mam podążać. Wyszedłem na skraj, za którym były pola traw, ozimin, oraz pożniwnej kukurydzy. Dłuższą chwilę rozglądałem się, gdzie mogą być i nic nie widziałem. Nie słyszałem również typowego gęsiego gwaru. Już miałem zamiar jechać na inne pola, ale za jedną z górek na łące ujrzałem grupę odpoczywających gęsi, które zachowywały się wyjątkowo cicho. Nie żerowały, przeważnie siedziały, a niektóre schowały łepki pod skrzydła i drzemały. Ze względu na znaczną odległość nie było szans na dobre zdjęcia. Postanowiłem lepiej się przygotować i spróbować jutro. Bardzo wczesnym rankiem, kiedy jeszcze było ciemno, udałem się na wspomniane pole. Zbudowałem prowizoryczną czatownię z płachty maskującej i badyli z miedzy. Ledwo się tam zmieściłem i czekałem… Kiedy zaczęło widnieć, pola zakryła mgła. Ok. godz. 6.30 usłyszałem gwar gęsi, co bardzo mnie ucieszyło. Ciekaw byłem, gdzie osiądą i czy będą szanse na zdjęcia. Chwilę krążyły aż siadły i zrobiło się cicho. Nie widziałem, gdzie są, ale gdzieś niedaleko. Po chwili ostrożnie spojrzałem na pole i w odległości ok. 50m zobaczyłem spokojnie siedzące ptaki, w liczbie ok. 50 osobników. Dłuższy czas siedziały w grupie, a po pewnym czasie zaczęły żerować i przemieszczać w kierunku mojej czatowni. Mimo mgły, zrobiłem kilka zdjęć, kiedy gęsi były w odległości 20-30m. W pewnym momencie zorientowały się, że coś nie tak i tylko furknęły, i zniknęły za górką. Nie mając wyboru pozostałem na swoim miejscu, mając nadzieję, że wrócą. Minęła jedna godzina, minęła druga i nic się nie dzieje. Czekam dalej. Po kolejnej godzinie na sąsiedniej górce siadła niewielka grupka gęsi, która wróciła z żerowiska po kukurydzy. Rozsiadły się i zaczęły odpoczywać. Do tej grupki zaczęły dolatywać inne osobniki i udało się wykonać kilka fajnych zdjęć. Później zrobiło się cicho i spokojnie a ja czekałem na finał. Finałem miało być poderwanie się w powietrze całego stada ptaków. Bolały mnie wszystkie kości, mimo to starałem się wytrzymać do końca akcji. Około godziny 11.30 gęsi z furkotem setek skrzydeł i gęganiem wystartowały, aby przemieścić się w inne miejsce. W tym momencie byłem spełniony i mocno zmęczony. Po kilkugodzinnym czekaniu udało się wykonać serię zdjęć o której myślałem. Na to samo pole wracałem kilkakrotnie, ale z innego kierunku. Kilka niezłych zdjęć wykonałem z samochodu. Kiedy byłem w czatowni obserwowałem zachowania ptaków w miarę naturalne, jak odpoczywają, jak żerują, jak pilnują grupy. Cieszę się, że zbytnio nie zakłóciłem im naturalnego rytmu dnia. Jesienne gęsi na żerowisku udało mi się sfotografować pierwszy raz i mam z tego sporo satysfakcji, ale łatwo nie było.