„Moje” łosie

Kiedy kilka lat temu zacząłem fotografować przyrodę, nawet przez chwilę nie pomyślałem, że tak blisko i z bliska będę mógł obserwować i fotografować łosie. Tak blisko, bo po 10 minutach jazdy samochodem dojeżdżam do miejsca ich pobytu. Z bliska, ponieważ dobrze poznałem ich zwyczaje i mogę z dokładnością do kilkunastu minut spotkać je w wyznaczonym przez nie rejonie.

Świat przyrody ma własną organizację i hierarchię. Młodzież słucha rodziców a rodzina trzyma się razem. W tym przypadku łosza prowadza tegorocznego cielaka, a przy nich, w pewnej odległości poruszają się dwa młode byki 2-3-latki i jeden starszy, prawdopodobnie ojciec łoszaka. Mogę je spotkać prawie codziennie, kiedy wracają rankiem na odpoczynek do lasu, z żerowania na polu rzepaku.

Aby fotografowanie powidło się, potrzebne jest spełnienie kilku warunków. Po pierwsze dobre ukrycie się, po drugie wiatr z właściwej strony „na twarz”, po trzecie przynajmniej średnie światło (jako że mamy grudzień to wiadomo jak z tym jest). Od niedawna posługuję się nową przenośną czatownią składającą się ze statywu do aparatu i … maskującej płachty z otworem na obiektyw. Sam jestem zaskoczony jej skutecznością. Jeżeli wiatr jest sprzyjający zwierzęta podchodzą na odległość 20-30 m a nawet bliżej. Czasami czuję się nieswojo, kiedy byk łoś o wadze 500-600 kg. przechodzi tak blisko. Widzę majestat wielkiego zwierza, jak bucha z niego para i słyszę jego ruch. Teraz zdjęcia robię „z ziemi” i pole ucieczki prawie nie istnieje. Mimo to, bladym świtem sprzęt ustawiony i czekam co przyniesie poranek. Chciałbym, aby nie wyszły „za wcześnie”, przecież takie słabe światło. One tymczasem kierują się własnym rytmem i nie chcą spełniać marzeń fotografów. Czasami jednak zatnie się im zegarek i wychodzą trochę później. Wtedy skupienie, emocje i migawka w ruch. Tym razem udało się. Mimo średniego światła i migawki 1/20-1/50 sek. przy przysłonie 6,3 i ogniskowej 400-600 mm jest trochę niezłych fot. Fotoprzyrodnicy wiedzą jakie to trudne.

Powtórnie oglądam krajobraz, gdzie przed chwilą były zwierzęta i co tam widzę? pole, zarośla śródpolne, w oddali las i szare niebo, w sumie nic ciekawego, szczególnie w grudniu. To właśnie zwierzęta nadają krajobrazowi coś szczególnego, coś wspaniałego, co potrafi karmić zmysły i dawać radość z obcowania z naturą.