Jadąc do Sedrank nad jeziorem, mijam kilka urokliwych miejsc gdzie woda i roślinność tworzą pewien klimat w mikroskali. Do tego jakaś padła kłoda starego drzewa i światło dopełniają obraz. Taki fragment uwieczniłem na zdjęciu, które prezentuję. Trochę się rozmarzyłem i widziałem a właściwie chciałem zobaczyć ten obraz z żywym obiektem przyrody. Za każdym razem, jak jechałem rowerem, czekałem z nadzieją, że może coś się zdarzy.
Któregoś dnia wracałem do Olecka i jak zawsze spojrzałem w tą stronę i nie mogłem uwierzyć, co zobaczyłem. Na starej kłodzie drzewa, która leżała na wodzie, rozsiadła się gągołka z licznym potomstwem. Było ich tak wiele, że byłem zaszokowany. Nie można było ich policzyć, kiedy siedziały stłoczone w gromadkę, przeurocze w swojej istocie. Dumna mama, nieco z boku, robiła popołudniową toaletę. Mimo wszystko nie mogłem dalej uwierzyć w to co widzę. Zacząłem robić zdjęcia w różnych planach, bliżej, dalej i z innej strony. Starałem się nie wykonywać gwałtownych ruchów, aby nie spłoszyć ptaków. Po kilku minutach spłynęły na wodę i mogłem, choć nie bez trudu je policzyć. Były tak ruchliwe, tak się mieszały, że można dostać oczopląsu. Wyobraźcie sobie, naliczyłem 13 (trzynaście) osobników. To absolutny rekord dla mnie, jako fotografującego przyrodę. Widziałem już po 3 lub 4 młode ale nie tyle. Dotychczas na jeziorze w Olecku nigdy nie widziałem gągołki z młodymi. Udałem się do domu i długo rozpamiętywałem to spotkanie. A może to był piękny sen? Są jednak zdjęcia, chyba same się nie zrobiły?