Na początku kwietnia naoglądałem się w internecie tysięcy gęsi na przelotach, gdzieś w okolicach Biebrzy i Narwi. Zachęcony tymi obrazami już widziałem siebie fotografującego niepowtarzalny (powtarzalny dla innych) spektakl przyrody.
W nocy 4 kwietnia wyruszyłem na moją wyprawę. O godz. 5.00 byłem w Osowcu i udałem się w okolice Fortu II. Usadowiłem się na wale ziemnym fosy fortu i spojrzałem – na bagna z panoramą w kierunku Goniądza. Do życia budził się kolejny dzień. Jak to wyglądało zobaczcie na zdjęciach. Z daleka było słychać odgłosy gęsi ale gdzie te stada? Po wschodzie słońca nie doczekawszy gęsi przeniosłem się na Biały Grąd. Tam gorzej niż pod Osowcem. Wróciłem do wsi Sośnia i usadowiłem się nad rozlewiskiem Biebrzy. Trochę przymaskowałem miejsce obserwacji i pogrążyłem się w oczekiwaniu na gęsi. Najpierw pojawiły się białe czaple, bardzo eleganckie i czujne. Potrzebowałem 4 godzin, aby wykonać kilka zdjęć. Poza tym krajobraz rozlewisk, całkiem ciekawy.
Wieczorem wróciłem do miejsca biwakowania, posiłek i spać. Na drugi dzień pobudka o 4 rano. Na samochodzie biały mróz. Krótkie przygotowanie prowiantu i wymarsz do prowizorycznej czatowni. Piękny zimny poranek bez chmur. Nad głową z olbrzymią prędkością z szumem skrzydeł i gęganiem przelatują pojedyncze klucze, trudne do fotografowania. Jak szybko nadleciały, tak szybko przestały lecieć. Siedzę dalej i czekam. Pojawiły się opisywane wcześniej czaple, kilkanaście batalionów, jakieś czajki. Po kilku następnych godzinach jedna z czapli ukazała się w wizjerze aparatu. Wykonałem serię zdjęć i udało się pokazać, jak czapla chwyta jakąś rybę, chyba piskorza, tak mówił mój kolega Witek.
O godz. 10.00 na drzewach (też czatowniach) usadowiły się dwa bieliki, które wykonały kilka lotów koszących nad rozlewiskiem, bez widocznych sukcesów. Po ich przybyciu czaple dyskretnie wycofały się z tego terenu. Gęsi nie pojawiły się. Trochę rozczarowany przeniosłem swój majdan bliżej koryta rzeki, skąd dochodziły odgłosy gęsi. Były, ale w niewielkich grupkach, w znacznej odległości. Minęło południe a zdjęć nie ma. Trochę już podmęczony wróciłem do samochodu, aby zregenerować siły i pomyśleć co dalej?. Nie mając większego wyboru pojechałem z powrotem do Osowca obejrzeć ścieżkę przyrodniczą i bunkry fortu II. Po godz.15 na pożegnanie wszedłem ponownie na wał, aby popatrzeć na bagna z rozlewiskami. Ku memu zaskoczeniu i radości, za fosą na łące żerowało kilka gęsi. Szybko zbiegłem do samochodu po sprzęt i wykonałem kilka zdjęć, tak „na otarcie łez”. I wtedy się zaczęło. Z krzaków bagiennych zerwało się stado kilkuset gęsi białoczelnych i po krótkotrwałym przelocie wylądowało na rzece. Po kilkunastu minutach z wielkim gwarem i gęganiem znowu były w powietrzu i leciały w kierunku krzaków. Powtarzało się to kilka razy. Moja radość była wielka, migawka aparatu „ zagrzała się”.
Podjechał do mnie miejscowy człowiek na rowerze i trochę porozmawialiśmy. Zapytałem, gdzie lądują gęsi, na wodzie, czy łące? Powiedział, że na łące, i dokładnie wytłumaczył jak tam dojść. W pewnej odległości od łąki słychać było ptaki. Pod osłoną krzaków podszedłem jak najbliżej z lekko przymaskowanym aparatem i wykonałem piękną serię zdjęć gęsi na ziemi. W najlepszym momencie ptaki były ok. 20-30 m ode mnie. Wszystkie były w dobrej kondycji, piękne i eleganckie. Zdziwiłem się, ale nie były tak płochliwe jak myślałem. Jednak mój inny ruch poderwał stado w powietrze. Jest to ciekawe doznanie szumu kilkuset skrzydeł i odgłosów gęsi kilka metrów nad głową. Pomyślałem, to pożegnanie. Zdziwiłem się mocno, kiedy wykonały koło i powtórnie wylądowały na tej samej łące, trochę dalej.
Nie chciałem więcej niepokoić i wycofałem się powoli. Po kilku minutach gęsi same poderwały się do lotu w kierunku zachodnim i ukazały się na złotym niebie przed zachodem słońca. To było piękne pożegnanie z ptakami i Biebrzą.