Pod koniec marca wybrałem się w okolice mojej czatowni, niedaleko Olecka.
Usadowiłem się na skraju lasu i obserwowałem dosyć rozległy teren. Pogoda lekko mglista, popołudnie ok. godz. 17.00, nie dawały dobrych warunków do zdjęć. Mimo to zdecydowałem się trochę „poczatować”, aby choć na jakiś czas zdjąć maseczkę, oderwać się od Covid-19 i spraw z tym związanych. Krajobraz pozbawiony kolorów, brak zieleni pól, nieba błękitu czyli szaro-buro. Nie było widać ptaków czy zwierząt. Kilka dni wcześniej w tej okolicy przebywały liczne grupy dzikich gęsi i oczekiwałem z nimi spotkania.
W dosyć znacznej odległości zauważyłem dużego ptaka, który leciał równolegle do mojej pozycji. Poznałem go z daleka po charakterystycznym białym ogonie. Kiedy był na przeciw mnie, nagle skręcił prawie prostopadle i zmierzał w kierunku mojego stanowiska.
Bardzo to mnie uradowało i zacząłem działać. Jego lot śledziłem w wizjerze i klik, klik, klik.
Zbliżał się i zbliżał a ja nadal klikałem. W emocjach czekałem co będzie za chwilę. Kiedy mnie zauważył, nagle wystrzelił „świecę” w górę i zniknął ponad lasem. Po akcji obawiałem się o ostrość zdjęć. Nie jest źle. W ten sposób dosyć nieoczekiwanie wykonałem jedne z najlepszych swoich zdjęć bielika w swobodnym locie.